7 września 2013

2

  Restauracja miała dwie sale, jedna urządzona była w stylu typowej malej włoskiej mieściny, a druga przepełniona rożnymi dodatkami na stolach i ścianach. Sam i Kurt wybrali pierwsza sale, ponieważ był to dzień z serii "nie jara nas namiastka baroku". Na stoliku, do którego usiedli, leżały duże białe talerze w kolorach włoskiej flagi, a obok były srebrne sztućce.

- Weź się tak nie wierć, albo cie przywiąże do tego krzesła! - powiedział dość donośnie Kurt, widząc, że Sam ciągle się rozgląda za czymś, bądź za kimś.
- Przeszkadza? To nie patrz. - odpowiedział odwracając się plecami do przyjaciela, który przeklną w myślach dzień, w którym się poznali. Gdy kelner przyniósł zamówienia, niższy z chłopaków, jak zwykle zaczął marudzić, ze kelner coś źle zrobił, albo ze jedzenie zimne, mdłe, albo za ostre.
- Co ci znowu nie pasuje? - spytał Kurt widząc minę przyjaciela.
- A jak myślisz? Zimne. - spojrzał na talerz, na którym leżał kawałek lasagni, z którego unosiła się para.
- Człowieku, czy ty uwielbiasz mnie wkurzać? Czy serio jesteś ślepy? - wkurzył się Kurt i przesiadł się wraz z posiłkiem do innego stolika.

  Gdy zjadł podszedł do baru i zapłacił za swoją obiadokolacje i skierował się do drzwi olewając przyjaciela.
"Co temu się znowu stało?" pomyślał Samuel widząc, jak przyjaciel go olewa. Szybko wyjął portfel, a z niego kilka banknotów i położył je na stoliku.
-Kurt - krzyknął Tsui wychodząc z lokalu widząc, jak starszy chłopak wsiada do taksówki - Czekaj na mnie!
- Sorry, ale ta taksówka jest pełna - odpowiedział i zamknął drzwi samochodu, po czym powiedział kierowcy, aby skierował się na Brighton Beach Ave.

  Po godzinie Kurt był już w domu i miksował piosenkę, która nagrywał jego przyjaciel kilka godzin wcześniej. Aby poprawić sobie humor, przerabiał głos kolegi na każdy możliwy sposób. Gdy zadzwonił jego telefon wyciszył muzykę i odebrał
- Za 20 minut na plaży - usłyszał w słuchawce, nim zdążył odpowiedzieć usłyszał, że jego rozmówca się już rozłączył.


  Po dziesięciu minutach chłopak był już na miejscu, jako że nie rozpoznał głosu, a numeru, który do niego dzwonił nie znał zaczynał się obawiać spotkania. Po jakichś 10 minutach poczuł, jak ktoś łapie go za dłoń i ciągnie w swoją stronę.
- Chwila! Chwila! - krzyknął kilka razy Kurt, a gdy się odwrócił zobaczył Chrissy, która się do niego uśmiechała.
- Co się stało? - zdziwiła się - Spodziewałeś się kogoś innego?
- Tak, jakiegoś starego zboczeńca, który chciałby mi coś zrobić. - spojrzał na nią - Ale na szczęście to jesteś ty, więc nie muszę się obawiać - uśmiechnął się do niej i poszedł w ustronne miejsce.
- Przepraszam? Kogo? - oburzyła się i stała w miejscu widząc, jak ten odchodzi.
- Chrissy! Proszę! - krzyknął z daleka. Dziewczyna wiedząc, jaki wzrok ma w tym momencie ruszyła do niego, a w myślach nie mogła uwierzyć, że uległa mu na odległości około 100 metrów.
- Słucham, co masz na swoją obronę? - stanęła naprzeciwko Kurta z oburzoną miną.
- To, że dzwoniłaś z innego numeru i nie poznałem Twojego głosu. - podszedł do niej i złapał za biodra - Wybaczysz mi? - spojrzał jej w oczy.
- Przekonaj mnie. - odpowiedziała zadziornie siadając na piasku.
- Okay, zobaczę co da się zrobić. - uśmiechnął się, po czym wziął ją na ręce i zaniósł na jeden z krańców plaży.